23 lut 2010

Awaria! Uwaga! Ratunku! Pomocy!

Niestety muszę poczekać z przedstawieniem Wam Prezentu.
Awaria aparatu.
Ale Psinka jest przygotowana na taką przykrą ewentualność i ma już gotowy starszy pościk. O marcheweczce, mniam marchewka.

W zimie często odczuwam niedosyt warzyw. Najbardziej lubię sałatki, ale nie mogę codziennie kupować rukoli czy cykorii. A niestety na naszą polską klasyczną i często bardzo smaczną kwaszoną kapustę jakoś nie mam ochoty.
W takie dni witaminowy niedosyt uzupełniam marchewką, np. karmelizowaną z dodatkiem mielonych migdałów.

Karmelizowana marchewka. Słodki dodatek.

4 osoby

5 marchewek, umytych, obranych
2 łyżki oliwy
1 łyżka octu balsamicznego
2 łyżki miodu lawendowego (lub dowolnego)
szczypta tymianku
2 garści pasty z migdałów (jak ją zrobić tutaj)

Marchewki pokroić w szerokie słupki. Ja to robię tak: marchewkę kroję na pół, potem każdą połówkę znowu na pół. Tą połówkę kroję na 3 części i prawie wychodzą z tego słupki:)
Warzywa ugotować w osolonej wodzie al dente (ok. 10 minut). Odcedzić.
Oliwę rozgrzać, wrzucić marchewkę. Podsmażyć. Dodać ocet balsamiczny i miód. Posypać tymiankiem. Podsmażyć. Na koniec dodać pastę z migdałów, wszystko razem podsmażyć, aż się smaki połączą. Bardzo słodkie i smaczne.

A zamiast pasty migdałowej można użyć prażonych wiórków migdalowych.

Polecam!


20 lut 2010

Gwiazdor puka do moich drzwi

A ja mam Wigilie!




Mój długo wyczekiwany prezent dotarł zza mórz i oceanów.
Biedaczek musiał zawracać na nowy kontynent po tym jak kontener uległ zniszczeniu.
Ale jest! cały i zdrowy!
Odpocznie sobie dzień lub dwa po podróży i zapędzę go do pracy!

19 lut 2010

Balawa bi engamal. Marokańskie ciasteczka.

Moja propozycja na tłusty czwartek (troszkę spóźniona), dla tych którym nie chce się stać w kolejce po najsmaczniejsze pączki w mieście. A jak wiadomo standard zwykłych pączków mocno podupadł.



Marokańskie ciasteczka z migdałami

30 sztuk

250g ciasta francuskiego
60g masła, roztopionego
250 g migdałów obranych, posiekanych
100 g ciemnego cukru
3 łyżki wody różanej
masło do wysmarowania formy
250 g białego cukru
1 łyżeczka miodu
sok z 1 cytryny
cukier puder do posypania

Ciasto francuskie rozmrozić. Lepiej byłoby użyć ciasta filo, ale po moim ostatnim doświadczeniu dam sobie z nim spokój przez najbliższy okres.

Piekarnik nagrzać do 180 stopni.
Migdały zmiksować w blenderze/malakserze (tylko nie blenderem ręcznym - opłakany skutek dla kuchni).
Wymieszać z cukrem i z 2 łyżkami wody różanej, zagnieść.

Ciasto dobrze rozwałkować, wyciąć kwadraciki ok. 10 (szerokość) x 12 cm (wysokość).
Na dole ciasta układać łyżkę masy migdałowej. Boki ciasta zawinąć do środka, następnie zawinąć w rulon tak, aby nadzienie znalazło się w środku.

Układać na blasze wysmarowanej masłem.
Piec ok. 25 minut. Ostudzić.

Przygotować syrop:
Cukier i miód zalać szklanką wody. Doprowadzić do wrzenia i gotować 10 minut.
Dodać sok z cytryny. Gotować kolejne 10 minut.
Na koniec dodać 1 łyżkę wody różanej.
Zdjąć z ognia.
Każdą rolkę zanurzyć w syropie. Oprószyć cukrem pudrem.

Smacznego!

* przepis pochodzi z książki Pascal. Podróżnik w kuchni

15 lut 2010

Owoce w szklance. Koktajl bananowy.



W lecie piję koktajle owocowe codziennie. Z malin, z truskawek, z poziomek, z jeżyn lub z wszystkiego naraz:)
Tęsknię za koktajlami. Tęsknię za owocami kupionymi na targu i jedzonymi prosto z koszyka.
Proponuję więc pełnoowocowy koktajl przypominający czasy wakacji:)
Ale z zimową nutą - cynamonem.

Mleczny koktajl bananowy

3 dojrzałe banany
2 szklanki mleka
2 łyżeczki miodu lawendowego (lub innego jasnego)
ew. 1 łyżeczka syropu klonowego
cynamon do posypania

Banany obrać, pokroić, zmiksować z mlekiem, miodem i syropem.
Podawać schłodzony posypany cynamonem.

Smacznego!

* inspirację znalazłam w dodatku do Gazety Wyborczej "Karnawał"

14 lut 2010

Na śniadanie i kolację. Pasta z makreli.

Smak dzieciństwa. Prostota wykonania. Bezkonkurencyjna pasta z makreli.



1 makrela
pojemnik serka homogenizowanego
2 szalotki
łyżka keczupu
łyżka majonezu

Oczyścić rybę, wrzucić do miski razem z serkiem, keczupem i majonezem. Zmiksować.
Szalotki drobno posiekać, dodać do pasty, wymieszać.
Wstawić do lodówki. Gotowe po godzinie.

Pastę można przechowywać w lodówce kilka dni, ale koniecznie szczelnie zamkniętą.
Najlepsza z ciemny chlebem.
Polecam!

12 lut 2010

Zielono mi!



Plan na wieczór: nie robić zakupów, tylko od razu zaszyć się w domku, szybko coś ugotować, poczytać książkę.
Decyzja: zupa, c'est clair. W zamrażalniku z pewnością mam mrożony zielony groszek albo brokuły. Zrobię zieloną zupę.
Cebula posiekana, już się dusi na maśle z olejem. Sięgam po mrożonki....nie ma groszku! nie ma brokułów! jest bób (hmmm...zupa bobowa, jakoś nie dzisiaj). O, szpinak. Też zielone. Z cebulą? Nie z czosnkiem? Zawsze do szpinaku dodaję czosnek. A co tam, zaszaleję!

Zupa krem ze szpinaku
4 osoby

opakowanie mrożonego szpinaku (ja użyłam siekanych lici Hortex)
cebula
śmietana 30% (kubek)
Rosół z kury (ok 750 ml)
pieprz, sól, gałka muszkatołowa
czerwony pieprz
ser pleśniowy (np. niebieski Lazur)
olej i masło do smażenia

ew. małe grzanki przygotowane na oliwie

Cebulę pokroić w piórka, dusić na rozgrzanym oleju i maśle. Kiedy zmięknie dodać mrożony szpinak , zalać bulionem. Przykryć, gotować, aż szpinak się rozmrozi.
Składniki zmiksować, wycisnąć sok z połówki cytryny, dodać śmietanę, bardzo dużo świeżo mielonego pieprzu. Posolić, dodać szczyptę gałki muszkatołowej.
Podawać z kawałkami sera pleśniowego, posypane zmiażdżonym czerwonym pieprzem. Można dodać małe grzaneczki.


Smacznego!

10 lut 2010

Przyszła wiosna


Gdzie?
Kiedy?
Nie zauważyłam?!

W Krakowie -6 °C, a pod moim oknem przekupki sprzedają bazie.
Bezczelny przejaw wiosny na ośnieżonym chodniku.
Skąd one je wzięły?!
Ze szklarni?...A może to bazie genetycznie modyfikowane, odporne na zimno:)?
Kupuję!
Są dla mnie światełkiem w tunelu, płomykiem nadziei.
Tak jakby wiosna mówiła: ”Wytrzymaj! Jestem tuż za rogiem, niedługo przyjdę”.

Czekając na wiosnę zrobiłam trójkąciki ze szpinakiem i serem feta.
Szpinak to jedno z moich ulubionych warzyw, tuż za dynią, a przed marchewką.


Trójkąciki z serem feta i szpinakiem
6 osób jako danie główne lub dla 12 jako przystawka

300g liści szpinaku
2 ząbki czosnku
270g sera feta (ja prawie zawsze używam typu feta, firmy Mlekovita)
2 garści orzeszków pinii
1 jajko
sól, pieprz
opakowanie mrożonego ciasta filo

Ciasto wyjąć z zamrażalnika na 2 godziny przed pieczeniem pierożków.
Szpinak zblanszować, odsączyć.
Na suchej patelni uprażyć nasionka pinii, wystudzić, posiekać.
Utrzeć na gładko fetę z jajkiem, dodając sól i pieprz.
Wycisnąć czosnek i dodać do masy. Wsypać orzeszki pinii. Szpinak pokroić i wymieszać z serem.

Ciasto filo pokroić na trzy części, uzyskując długie płaty szerokości ok. 5-6 cm.
Każdy pojedynczy płat składać na pół. Na dole płatu układać łyżeczkę farszu. Składać trójkąciki, najpierw trójkącik do prawego boku, potem do lewego i tak do końca płatu (ciężko).

Piekarnik nagrzać do 180°C. Piec pierożki ok. 25 minut.
Podawać z jogurtem greckim wymieszanym ze świezymi posiekanymi ulubionymi ziolami.

Smacznego!



Trójkąciki są bardzo smaczne, ale niestety trochę suche. Podejrzewam, iż moim błędem było nie posmarowanie ich olejem przed pieczeniem (myślałam, że ciasto filo jest bardziej zbliżone do francuskiego). Spróbowałam podgrzać trójkąciki na rozgrzanej oliwie i już były miększe. A pewnie smażone na głębokim tłuszczu to by było to!

8 lut 2010

la bianca e il verde



Biały obrus. Biała miseczka. Biała zupa. Zielony szczypiorek. Ślicznie.



Aksamitny krem z porów
za Pascalem Brodnickim

4 osoby

2 łyżki masła
1 łyżeczka oliwy (mój wkład)
2 pory pokrojone w plasterki, tylko białe części (w oryginale 3 pory)
1 posiekana cebula
3 łodygi selera naciowego,pokrojone w plasterki
3 obrane ziemniaki
2 ząbki czosnku posiekane(org. - 1 ząbek)
700 ml bulionu z kury
pół kubeczka śmietany 30% (org. 36%)
sól, świeżo mielony pieprz
gałka muszkatołowa
szczypta garam masala
pęczek szczypiorku

Rozpuścić masło z oliwą, zeszklić na nim pory, cebulę, czosnek i seler.
Ziemniaki utrzeć na tarce, posolić. Dodać do garnka, zalać bulionem. Przykryć i gotować na małym ogniu ok. 20 minut.
Ostudzić, zmiksować. Dodać śmietanę, przyprawy, zagotować jeszcze raz.
Podawać posypane szczypiorkiem.

Smacznego!

6 lut 2010

Frytki. Belgia. Wspomniania.




Mam bzika na punkcie drzwi. Ładnych drzwi, kolorowych drzwi, dziwnych drzwi, starych drzwi. Nie mam bzika na punkcie nowoczesnych drzwi, produkowanych na dużą skalę i montowanych w naszych polskich domach.
Od kiedy sięgam pamięcią robiłam zdjęcia drzwiom, które mi się podobały. Najczęściej też prosiłam o sfotografowanie mnie na ich tle (drzwi, nie zdjęć:)).
W Brukseli poddałam się szybko, gdyż musiałabym sfotografować prawie każde drzwi.
Upatrzyłam sobie książkę Brussels doors. Marzę o tym, aby kiedyś ją kupić i zobaczyć wszystkie opisane drzwi. I zrobić sobie album z moimi zdjęciami na ich tle:)

Namiastką może być dla mnie książka 400 facades etonnantes a'Bruxelles - 2 młode pasjonatki (Isabelle de Pange i Cecile schaack), fotografują budynki ich zdaniem godne uwagi + udzielają dużo ciekawych informacji z teorii architektury.



Domowe frytki:

0,5 kg ziemniaków z późnej odmiany (np. Uran, Ślęza, Sonda)
1 l oleju rzepakowego (lub więcej)
sól

Ziemniaki obieramy, myjemy, wycieramy do sucha.
Kroimy w słupki szerokości 1 cm.
Olej rozgrzewamy w głębokim garnku . Sprawdzamy czy jest już dobrze nagrzany wkładając kawałek ziemniaka. Jeśli zacznie bardzo bulgotać znaczy, że gotowe.
Wkładamy pokrojone ziemniaki partiami, tak aby mogły swobodnie pływać w oleju.
Kiedy już się ładnie zrumienią, wyciągamy je cedzakową łyżką i odkładamy na papierowy ręcznik. Solimy.

Majonez (nie, nie planuję robić domowego majonezu, chcę tylko troszkę podkręcić smak):

3 łyżeczki majonezu
1 łyżeczka musztardy Dijon

Wymieszać razem majonez i musztardę. Majonez zyska mocniejszy smak.

Smacznego!

3 lut 2010

Maison Antoine - Frytki z majonezem

Frytki. Niby nic prostszego - smażone w głębokim tłuszczu (w Polsce czyt. w oleju) pokrojone ziemniaki.
Ale frytki mają swoją historię, tradycję i zasady przyrządzania.

Pierwszą wzmiankę o frytkach datuje się na rok 1680, wspomina o nich historyk Jo Gerard w opisach zwyczajów mieszkańców okolic Liège.
Wniosek - frytki pochodzą z Belgii!
Potwierdza to moją opinie, że nie ma jak wspaniałe belgijskie frites.
Tradycyjnie belgijskie frytki powinny pochodzić z ziemniaków zawierających dużą ilość skrobi i być smażone na łoju wołowym . Podobno frytki wytworzone z takich odmian ziemniaków nie wchłaniają dużych ilości tłuszczu, przez co są smaczniejsze i mniej ciężkostrawne (podaję za Wikipedią).
W zależności od sposobu krojenia rozróżniamy "paille" – słomkę, "allumettes" – zapałki, "chips" – plasterki i "Pont-Neuf" – słupki o szerokości 1 cm.

A dlaczego french fries? Według legendy amerykańscy żołnierze nazwali tak belgijskie frytki w czasie II Wojny Światowej, gdyż francuski był oficjalnym językiem armii belgijskiej.

Są oczywiście i inne teorie. Frytki mają także długą historię we Francji (opisane w książce kucharskiej Les soupers de la cour już w 1755 roku). Podobno właśnie francuski szef kuchni przekazał przepis na idealne frytki Thomasowi Jeffersonowi początkiem XIX wieku i stąd nazwa french.

Ale jakby tego było mało, Hiszpanie uważają, że to oni wymyślili frytki! Ma to pewien sens, gdyż to właśnie do Hiszpanii przywieziono ziemniaki z Nowego Świata i stąd zawędrowały one do hiszpańskich Niderlandów.

No proszę, zwykłe frytki a tyle można o nich pisać. Jestem pod wrażeniem zasobów Wikipedii:)

Frytki jadam sporadycznie. Niemniej jednak kiedy na dworze jest tak zimno pamięcią sięgam do przepysznych brukselskich frytek, które jadałam codziennie przez tydzień równiutko rok temu i wcale, ale to wcale, mi się nie znudziły. To po prostu inna kategoria frytek, niebo w buzi. Z obowiązkowym majonezem. A co tam.



Polecam frytki z Place Jourdan, Bruksela. Friteria Maison Antoine.
W budce (która się bardzo rozrosła w ciągu ostatnich 60 lat) sprzedawane są frytki od 1948 z dużym wyborem towarzyszących sosów (aż 19 rodzajów). Można tam też zamówić inną przekąskę, np. smażoną rybę, hamburgera czy pitte.
Niezwykłą rzeczą jest to, że po zakupieniu frytek u Antonia można się z nimi udać do pubu naprzeciwko i zjeść je przy dużym kuflu piwa.
Czego chcieć więcej w zimne, wilgotne, belgijskie popołudnie?



PS: Krysia, dziękuję za wspaniałe belgijskie wspomnienia!

Maison Antoine
1, place Jourdan
1040 Bruxelles
tel: + 32 2 230 54 56

http://www.maisonantoine.be/

* zdjęcie przestawiające friterie pochodzi ze strony www.maisonantoine.be