Kiedy jestem w Paryżu zajadam się naleśnikami.
Najczęściej kupuję je w przeróżnych budkach i zajadam idąc, chociaż czasem jest to trudne z racji wylewającego się jajka. A bo prawie zawsze zamawiam z szynką, serem i jajkiem. Mniam!
Uwielbiam też udać się na Rue Mouffetard, gdzie można zjeść wszystkie cuda świata (co ważne, w przystępnych cenach). Mniej więcej w połowie Rue Mouffetard mieści się malutka naleśnikarnia podająca najlepsze crepes w mieście. Jest to pomieszczenie dwupoziomowe, całe w zielonej boazerii.
Za 4 euro (chyba, strasznie dawno tam nie byłam) można dostać cudowny zestaw - naleśnik główny (z szynką i serem), deser (naleśnik z masłem, cukrem i cynamonem) oraz karafkę cydru. Czego chcieć więcej?
Ja chce do Paryża:(!
Ostatnio w sklepiku ekologicznym udało mi się kupić mąkę gryczaną.
Strasznie mnie ucieszył ten zakup, teraz już nic nie stało na przeszkodzie aby sobie zrobić pyszne galettes.
Galettes czyli naleśniki z mąki gryczanej, wytwarzane jedynie z maki, soli i wody były przez stulecia podstawą jadłospisu w biednej Bretanii. Przepisy na nie przekazywano sobie z pokolenia na pokolenie. Zgodnie z tradycją panna młoda rzucała na szafę pierwszy usmażony naleśnik, aby zapewnić szczęście sobie i swojej rodzinie. Ja rzucam je tylko na stół:)
Galettes z szynką, serem i jajkiem
z podanej ilości ciasta wychodzi ok. 12 naleśników
na ciasto
250g maki gryczanej
1 średnie jajko
500 ml wody
1 łyżka gruboziarnistej soli morskiej
2 łyżki stopionego masła
na farsz
szynka (w zależności od ilości osób)
ser żółty (w zależności od ilości osób)
1 jajko na osobę
Mąkę wsypać do miski, zrobić wgłębienie, rozbić do niego jajko. Dodać sól i powoli wlewać wodę, mieszając. Ubić w mikserze na rzadkie ciasto.
Odstawić pod przykryciem na 2 godziny (można i na całą noc).
Stopić masło, połączyć z ciastem, ponownie ubić mikserem.
Naleśniki smażyć na rozgrzanej patelni. Po odwróceniu na drugą stronę ułożyć na każdym naleśniku odrobinę sera i szynki.
Na osobnej patelni usmażyć jajko sadzone. Przełożyć na środek naleśnika.
Naleśnik składać w niezamkniętą kopertę, jak na zdjęciu.
Smacznego!
* przepis na ciasto zaczerpnęłam z cudownej książki Kulinaria Francuskie
to brzmi pysznie, zwłaszcza że mąkę gryczaną wprost ubóstwiam :)
OdpowiedzUsuńCudownie to wygląda. Ja naleśniki mogę jeść od rana do nocy i fakt - Paryż jest ich stolicą. Przy okazji zastanowiłam się nad etymologią słowa galette - ja spotkałam się z nazywaniem w ten sposób również tart z cienkiego ciasta, a bardzo bym chciała wiedzieć, jak to jest naprawdę.
OdpowiedzUsuńOj chciałbym do Paryża, chociaż na dzień...
Paryż = naleśniki i croissanty, takie mam skojarzenia :D
OdpowiedzUsuń+ odnosząc się do Twojego komentarza, nie mam pojęcia o tej piekarni o której pisałaś, a chętnie ją odwiedzę. Mogłabyś gdzieś napisać mi adres? Będę wdzięczna :)
wyglada pysznie! nalesniki uwielbiam pod kazda postacia, ale takiej wersji jeszcze nie jadlam, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńO tak, to skoro można tam kupić ciepły chleb w środku nocy to wydaje mi się, że będzie to moja ulubiona piekarnia ;)
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcie piękne niebo
OdpowiedzUsuńnaleśniki.. mogę sobie marzyc o tych paryskich
Chciałabym sie popisać, ale niestety etymologii słowa galette nie znam:(
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o naleśniki to galettes to tylko te z mąki gryczanej, pozostałe odmiany to crepes. Ale tak jak pisze Liska galettes to przede wszystkim ciasta (których ja niestety piec nie umiem). Coś jak nasz placek - nazwa też odnosi się do wielu potraw.
pozdrawiam wszystkich!